czwartek, 10 stycznia 2013

No to zaczynamy. Na pierwszy ogień pójdzie film, który obejrzałem wczoraj. Wczoraj była środa, w którą odbywają się cykliczne spotkania filmowe w grupce znajomych zainteresowanych kinem. Niestety nie zawsze spotykamy się w pełnym gronie. Wiadomo każdy ma jakieś obowiązki, uczyć się na uczelnie, pracować albo coś w ten deseń. Mimo to konsekwentnie organizuję te spotkania nawet jak nie ma zbyt wielu miłośników filmów.
Wczoraj oglądaliśmy film pt. "Howl". Film częściowo biograficzny, opowiadał o Allenie Ginsbergu. Sławnym poecie z czasów Beat Generation, a jego najsłynniejszy wiersz to właśnie "Howl" w języku polskim" Skowyt". Film został wyreżyserowany przez duet reżyserów Jeffreya Friedman'a oraz Roba Epstein'a. Ten drugi wyreżyserował inny film po części o podobnej tematyce pt."Harvey Milk". Z przykrością muszę napisać, że oglądałem ten film, a przynajmniej próbowałem, gdyż nie dotrwałem do końca. Trzeba podkreślić, że owy Milk był skupiony na działaniach gejowskich w San Francisco gdzie walczyli o wolność dla ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Mimo, że w głównej roli grał znakomity Sean Penn, nie dotrwałem do końca bo gdzieś w połowie filmu byłem już nadmiernie zmęczony propagandą homoseksualizmu. Zniesmaczały mnie ciągłe sceny gejowskiej miłości i czułości i straciłem ochote oglądać go dalej.

Bob Epstein podejrzewam, że może sam być homo gdyż w Howl homoseksualizm jest również dosyć ważnym elementem , ale nie jest tak uporczywie przedstawiany jako jedyna forma bycia w pełni wolnym człowiekiem. Allen Ginsberg sam był gejem. S filmie ukazane są czasy w których nie był pewien swej orientacji i dopiero się wykształcał jako w pełni uświadomiony gej. Ciekawszym elementem fabuły jest jego "romans" z Deanem Moriarity'm (czy jakoś tak), przyjacielem Jacka Kerouac'a autora "On the road'  Dean jest hetero ale ma pewne uczucia, które mi się wydają bardziej przyjacielskie niż czysto homoseksualne do Allena. Jest z nim bardzo blisko i ulega temu uczuciu zbliżając się z Ginsbergiem również fizycznie, na czym zostaje przyłapany przez swoją kobietę. Poza procesami utwierdzającymi Allena w swojej orientacji oczywiście jest wiele odniesien do procesu twórczego poety. Fabuła jest przedstawiona w formie wywiadu w którym Ginsberg opowiada o swojej historii i przeżyciach z nią związanych. Mocno angażuje się na uzewnętrznianiu swoich emocji podczas tworzenia wierszy. Równolegle trwa proces nad jego książką o tym samym tytule co film. Książka jest posądzona o bycie obsceniczną, używającą wulgarnego języka, rugającą i zanieczyszczającą czytelnika. W procesie są ciekawe sceny z procesu świadczące o tym jak ograniczone względem sztuki było społeczeństwo i prawo w Stanach zjednoczonych lat 50'. Cały film jest jak jedenDługi wiersz, Poetyckie dywagacje Ginsberga są przeplatane z animacjami obrazującymi jego przeżycia i wiersze. W dodatku, przez cały film de facto świetnie grający Ginsberga James Franco recytuje wiersze Ginsberga. Chwilami jego akcent i ton w czasie recytacji staje się męczący, ale myślę, że musiało mieć to związek zprawdziwą formą w jakiej Ginsberg recytował własne wiersze. Na pewno ten film nie spodoba się wszystkim. Polecam go szczególnie osobom, które znają i lubią ten klimat Beat Generetion związany bez przerwy z pijaństwem, narkotykami, seksem, papierosami, poezją, literaturą i jazzem. Mnie ten film się podobał bo znam ten klimat głownie z literatury Kerouca, oraz miałem do czynienia z Ginsbergiem wcześniej. Rozumiem, że niektórym widzom może wydać się na siłę bohemiarski, artystyczny i prowolnościowy. Mi to nie przeszkadza w żaden sposób i polecam ten mocno nostalgiczny film. Warto również zwrócić uwagę na przeplatające się z wywiadem Ginsberga sceny animowane, które obrazują ciekawsze przeżycia, czy nawet same wersy poezji Allena.

2 komentarze:

  1. Dobry film i zachęcił mnie do zapoznania się z dziełami Ginsberga, poza tym lubię obrazy o bohemie, dobrze zrealizowane. Jak lubisz taki klimat to zobacz "Samotnego mężczyzne" polecam, jeśli nie widziałeś. Co do "Obywatela Milk'a" Van Santa to fakt, za dużo geja w geju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że za bardzo nie wgłębiałem się w życiorys i twórczość Ginsberga, przerabiałiśmy pare jego utworów na filologii angielskiej i reszty się dowiedziałem, z samego filmu, ale nic poza tym. No lubię ten klimat bohemiarski, nawet pare osób ostatnio mnie przezywało"bohemiarz":), więc zastosuje się do rekomendacji i niedługo postaram się obejrzeć "Samotnego męzczyzne" :) pozdro

    OdpowiedzUsuń