środa, 24 lipca 2013

No to naskrobię coś. DUŻO ZDJĘĆ!

Minął ponad tydzień od kiedy jestem w Limie. Sporo się działo, a dawno nic nie naskrobałem, postaram się zrelacjonować najważniejsze punkty i obserwacje na temat Limy. Przed przyjazdem tutaj starałem się jakoś przygotować, więc czytałem informacje o Limie i opinie wizytujących. Lima jest ogromna. Mieszka w tej aglomeracji około 8-10 milionów ludzi, jakieś 30% całej populacji Peru. Ma bogatą historię. Jest wypełniona zabytkami z czasów kolonizacji. Nad Limą cały czas wisi wartstwa chmur i smogu, ale nigdy nie pada. Zdaża się taki niby deszczyk, bo nie można tego nazwać nawet mżawka. Słońca raczej też niewiele, choć zdarzają się słoneczne dni kiedy jest cieplej. Temperatura oscyluje między 10-20 stopni, zależnie od pory doby. Po trzymiesięcznym pobycie na Karaibach gdzie temperatura w ciągu dnia rzadko była niższa niż 35 stopni celcjusza. W sumie stwierdziłem, że jest to dobry okres przejściowy przed wróceniem do Polski w Październiku, nie doświadcze takiego szoku termicznego jaki mógłby zajść przy wróceniu z Barranquilli prosto do Polski, choć z tego co słyszałem lato całkiem niezłe na naszej pięknej polskiej ziemi:) Mieszkam u rodziny w dzielnicy Surco. Jakieś 40 minut od centrum Limy, za to bliżej w miejsca do miejsc w których bywam codziennie czyli dzielnicy Miraflores albo na Uniwersytecie w Limie, dokąd transportuję się około 20 minut, więc nie tak źle. Zacznę od Miraflores. Dla tych którzy czytali książki noblisty Mario Vargasa Llosy, jest to z pewnością znajome słowo. Dzielnica ta znajduje się nad samym oceanem. Jest to dosyć nowoczesna dzielnica, z wysokimi wierzowcami, wieloma hotelami, czy też hostelami i z paroma zabytkami, oraz miejscami do zabawy. Jeżdzę tam co dzień gdyż projekt w którym mam przyjemność brać udział jest nadzwyczaj dobrze zorganizowany i przez dwa tygodnie tutaj w Limie mamy zapewnione lekcje hiszpańskiego w dwóch szkołach językowaych w Miraflores. Niemal każego dnia mamy lekcje od 9 rano do 14. Cieszę się z tego faktu, bo dotychczas nigdy nie brałem żadnych zorganizowanych lekcji, zacząłem od uczenia się indywidualnie z książek do nauki hiszpańskiego (pozdro Lola;) albo z podcastów internetowych. Tak poznałem jakieś podstawy, które rozwinąłem w czasie pobytu w Kolumbii. Mam świadomość, że potrzebuję jeszcze wiele praktyki i teorii aby dopracować mój hiszpański do dobrego poziomu. Jak powiedziala jedna z nauczycielek w języku hiszpańskim liczą się detale, a celem poprawnego mówienia jest uzyskanie melodycznego efektu, bo hiszpański to język miłości:) W Miraflores dodatkowo znajduję się imponujące centrum handlowe przy samej skarpie o nazwie Larcomar, gdzie jest sporo różnorakich sklepów i restauracji, oraz niezły widok. Poza tym oczywiście można w wielu miejscach dobrze zjeść, a znakiem świadczącym o popularności tego miejsca jest znaczna liczba turystów. Zaraz obok Miraflores jest dzielnica Barranco. Dzielnica którą najbardziej chciałem zobaczyć ze względu na fakt, że ma miano najbardziej artystycznej, ukulturalnionej, a nawet bohemiarskiej. Dobrze się złożyło, bo zaraz na początku mojego pobytu wraz z naszą grupą praktykantów wybraliśmy się na wycieczkę rowerową z Miraflores przez Barranco, zatrzymując się co jakiś czas aby nasz przewodnik opowiedział co nieco o konkretnym miejscu i jego historii. Przez to czego się naczytałem moje bohemiarskie wyobrażenia o Barranco chyba zbytnio urosły i rzeczywistość nie była aż tak artystyczna. Byliśmy również na imprezie w Barranco, ale w miejscu, które dalekie jest od bohemiarskich, i prawdę mówiąc nie widziałem, żeby było, aż tyle miejsc kulturalnych. Być może widziałem tylko powierzchowne Barranco i muszę się bardziej wgłębić żeby odnaleźć takie miejsca, bo z tego co słyszałem takowe są. Oprócz lekcji hiszpańskiego co dzień mieliśmy różnorakie zajęcia na uniwersytecie związane z naszym projektem. Projekt nazywa się EduAction. Jest to trochę inny projekt niż myślałem, bo muszę się przyznać, że myślałem, że będzie polegał na nauczaniu angielskiego, czyli podobnie jak w Barranquilli.Jest jednak inaczej, i generalnie się ciesze z tego. Projektjest bardziej skoncentrowany socjalnie. Ma polegać na lekcjach w szkoła w Chimbote. Otrzymamy materiały, które będziemy mieli przedstawić studentom(ok 16-22 letni) a będą one się skupiać na ukazaniu jaki potencjał drzemie w tych młodych ludziach i, że ich perspektywy nie ograniczają się jedynie do przyszłości w rybołustwie w Chimbote, ale, że powinni się edukować, rozwijać i z dyscypliną dążyć za marzeniami. Poza tym dodatkowo będziemy rozmawiać o różnorodności kulturowej ukazując przykłady związane z kulturami naszych krajów i wiele innych rzeczy społeczno-socjalanych, które mają pomóc w samorozwoju każdej jednostki z raczej nieuprzywilejowanej społeczności małego miasta na północy Peru. Postrzegam uczestnictwo w tym projekcie jako pewnego rodzaju wyzwanie i mam nadzieję, że będzie to bardzo wartościowe doświadczenie. Ze słów naszego koordynatora, który wie więcej o poprzednich edycjach, wrażenia są bardzo bogate. Oprócz spotkań organizacyjnych oczywiście udaje nam się również znaleźć czas na bardziej rozrywkowe rzeczy. Do ważnego i niesamowicie imponującego  punktu należy jedzenie. Zakochałem się w Ceviche od pierwszego kęsa. dla niezaznajomionych jest to surowa ryba, jak w sushi, z dodatkami takimi jak cebula, czosnek i inne, zależnie od dania, oraz sok z limonki. Kuchnia Peru ogólnie jest bardzo smakowita i różnorodna.Jest dosyć różnorodna bo, jest to niekiedy mieszanka różnych kultur, które związane są z Peru. Jest to mix kuchni arabskiej, z powodu konkwisty hiszpanów, którzy dużo czerpali z arabskich krajów. Była tu również liczna imigracja Azjatów, głównie Chińczyków i Japończyków, na co dowodem jest fakt, że w Limie znajduje się również dzielnica Chinatown. Oprócz Ceviche,dużo je się tutaj ryb i owoców morza co mnie niezmiernie cieszy. Oczywiście popularne są również różne dania z miesą, ale one nie przyciągają mojej uwagi, no może oprócz mięsa z alpaki, które smakuje zupełnie inaczej niż inne.Ważnym elementem jest również alkohol. Narodowym alkoholem Peru jest Pizco. Alkohol mocny bo 42%, o lekko słodkawym smaku. Nie pija się go raczej jak wódkę w Polsce w shotach, tylko z dodatkami. Najpopularniejszym sposobem jest picie Pizco Sour. Do przygotowania używa się pizco, sporo soku z limonki, trochę cukru oraz jajko. Wszystko razem miesza się w mikserze. Wynikiem jest bardzo smaczny drink, dość mocny ale to zależy od proporcji. Smak mocno kwaskowaty, ale ja akurat lubię tego rodzaju drinki. Oprócz Pizco z alkoholii pija się również wino, co mnie również niezmiernie cieszy. Nie mam żadnych zarzutów jeśli chodzi o jedzenie, czy napoje. Wszystko mi bardzo odpowiada. Jest więcej pozytywnych rzeczy. Ludzie mówią po hiszpańsku inaczej niż w Kolumbii, a szczególnie w Barranquilli. Trochę wolniej niż Wybrzeżowcy, choć zdarzają się i osobniki mówiące bardzo szybko, choć mimo to nie mam raczej problemów ze zrozumieniem. Sam dokładnie nie wiem, czy rozumiem lepiej dzięki temu, że tutaj mówią wolniej i czyściej, bardziej jasno, czy dlatego, że przyzwyczaiłem się i podszkoliłem w hiszpańskim. Kolejną rzeczą, która niezmiernie mnie cieszy jest sam hiszpański. Od kiedy tutaj jestem posługuję się praktycznie w 99 procentach hiszpańskim. Podoba mi się, że reszta praktykantów, również mówi na podobnym poziomie języka hiszpańskiego i między sobą również mówimy po hiszpańsku, mimo, że wszyscy także mówią po angielsku. Dodatkowo mamy przed sobą osiem tygodni w Chimbote, gdzie lekcje będą prowadzone tylko po hiszpańsku, a między sobą myślę, że również będziemy dalej rozmawiać jedynie po hiszpańsku. Ok. Pięknie, można pomyśleć, że aż za pięknie? Oczywiście są jakieś ogólnopostrzegane negatywy, które akurat dla mnie niespecjalnie są trudnościami. Wiele osób może skarżyć się na transport publiczny. Przyznaję, nie jest łatwy. moja host family była zdziwiona i zaniepokojona, gdy pierwszego dnia wyruszyłem samodzielnie do centrum. Nie było to łatwe ale dotarłem gdzie chciałem, nie zgubiłem się i wróciłem również autobusem, bez użycia taksówek. Autobusów jest multum, różnej wielkości, niektóre to wręcz transity przerobione na autobusy w które niezbyt mili konduktorzy wciskają ludzi jak tylko się da. Cieżko raczej się połapać w nazwach, czy kierunkach napisanych na przodzie autobusów, bo nie zawsze tam jadą. Lepszym sposobem jest nasłuchiwanie konduktoró. Przy skrzyżowaniach, albo przystankach wykrzykują kierunek " Benavides!!! Benavides" Dodatkowo na przystankach gdy ktoś wsiada wręcz popędzają i każą iść jak najbardziej na tył autobusu, aby móc upchnąć więcej ludzi. Czasem wygląda to jakby podjeżdżał wóż polny, na który jakiś wieśniok wrzuca ludzi jak worki z ziemniakami:) Nie mam jednak negatywnych doświadczeń i staram się wsiadać do autobusów w których jestem w stanie stanąć, a obserwowanie pracy konduktora jest raczej zabawne niż obraźliwe. Na pewno jest mi łatwiej niż niektórym, bo mam już doświadczenia z dezorganizowanym transportem publicznym z Barranquilli. Porównując z Kolumbią są rzeczy na korzyść tak jednej jak i drugiej strony. Jedzenie na pewno leży po stronie Peruwiańczyków, wieczne jedzenie smażonego mięcha może męczyć. Z Barranquilli trochę brakuje mi czasem stojącego na roku faceta przy stole albo wózku ze świeżymi sokami, albo jakąś przekąską. W Peru salsa również jest popularna, jak chyba w całej Ameryce Południowej, jednak po wczorajszej Nocy z Salsą w jednym z klubów mogę stwierdzić, że w Barranquilli tańczą o wiele lepiej i w Barranquilli salsę potrafi tańczyć każdy i to baardzo sprawnie, tutaj nie jest to aż takie obligatoryjne. Jest duża różnica pogodowa i czasem tęsknie za posiadówką na plaży wieczorową porą, ale nie można mieć wszystkiego:) Do 31 lipca będę w Limie. Będziemy kontynuować nasze lekcje hiszpańskiego i przygotowania organizacyjne do wolontariatu w Chimbote.Z pewnością pare imprez też się przytrafi, oraz trochę zwiedzania. Będzię też wycieczka. W ten weekend jedziemy do miejsca podobno wartego zobaczenia czyli Ica, ok. 5 godzin jazdą autobusem. Mam plan na obowiązkową wycieczkę do Cuzco i Machu Pichu, ale to dopiero po zakończeniu projektu w Chimbote, więc jeszcze sporo czasu.


IN ENGLISH!!!!






It's now more than a week since I am in Lima. Happened a lot, and it's a long time since I wrote something. I will try my best to describe the most import ant points and observations about Lima, and what am I doing here. Before coming here I was trying to prepare myself. I read some information about Lima, and opinionos of some visitors. Lima is enormous. Around 8 millions of people are living here., more or less 30% of whole Peruvian population live here. Lima has a rich history, and is filled with antique buildings from colonisation times. Over Lima there's always a surface of clouds and smog, but it never rains. It happens that there is almost a rain, but it's hard to call it a drizzle. There's also not a lot of sun, bu sometimes sunny day happens, and it's warmer. Temperature oscillates between 10-20 degrees, depens from the time of a day. After spending three months in Barranquilla, where temperature during a day rarely is under 35 degrees, it's kind of cold here. Actually I found it a good transitional period before coming back to Poland in October, cause thanks to that I will not experience such a thermal shock, whick could occur while coming back to Poland from Barranquilla directly to my lovely country. I'm living with a family in neighbourhood called Surco. Around 40 minutes in the bus to get to the city center, but closer to the places I hace to go to everyday, which are Miraflores and University of Lima, where I can get in 20 minutes, so it's not so bad. I will begin with Miraflores. For those who have read the books of Mario Vargas Llosa, this is for sure a familiar word. This neighbourhood is placed just next to the ocean, it's quite modern, with skyscapers filled with offices, a lot of hotels, and couple of antique buildings, and places to have fun.I'm going there everyday because the project in which I have a pleasure to participate is extremely well organiszed.amd throughout those two weeks time here we are provided with lessons of spanish in two language schools in Miraflores. Almost every day we have a classes from 9a.m. Until 2 p.m. I'm happy about it, cause until now I have never had any professional classes of spanish. I begun from learning individually from books to learn spanish and internet podcasts. This way I learned some basics, which I have developed durind the time spent in Colombia. I'am aware that I still need a lot of practice and theory to fine-tune my spanish to be able to speak at the good level. As one of the teachers said, in spanish details are import ant, and the aim of proper usage is to gain an ability to speak melodically, because spanish is a language of love. In miraflores there;s also impressive comercial center just next to the scarp over the ocean. Which is called Larcomar, where you can find a lot of various shops and restaurants, and nice view. Beside that one can ofcourse eat well, and the sign which shows this place is popular is the amount of tourists. Just next to Miraflores there's a neighbourhood I really wanted to see, because it has an opinion of the most artistic, and cultural, and even bohemian. Well it happened, cause just in the beginning of my stay here with our group of trainees we went for a bike trip from Miraflores through Barranco, stopping now and then to let our guide explain something about certain place and it's history.I guess from what I have read before, my expactations about Barranco grew too big, and in fact it is not sooo artistic. We were also on the party in Barranco, but in the place which was far from being bohemian, and. being honest, I didn't see so many cultural places. Maybe I saw only the surface of Barranco and I have to get deeper to find such places, cause from I've heard, there are such places. Beside spanish classes, almost every day we had some activities on the university which were connected with our project which name is EduAction. It's a little different than I thought, because I have to admit that, I thought that it will be about teaching english, so that it would be similar to the ones in Barranquilla. It is different though, and I'm excited about it. This project is more concentrated on on social cases. This project will consist a classes in schools in Chimbote. We will receive materials, which we are to present to students(around 16-22 years old), and the classes will be about showing to them the potential they have inside and that theirs perspectives are not limited only to being a fisherman in Chimbote, but that they should educate themselves, develop, and with disciple follow their dreams, and goals. What is more, we will also talk about culture diversity and showing it on the basis of our examples. There are some more topic we will present to them, but I will not write them all here. Most of them are connected with social-welfare cases, which are suppouse to help in selfdevelopment each individual from rather poor underprivilidged society of small society in the city in the north of Peru. I perceive participating in this project as a kind of challange and I hope that it will be really valuable experience. From what our coordinator said, who knows more about the previos editions of the project, impressions are really rich. Beside organizational meeting, ofcourse we can find some time for more entertaining things. One of a really import ant and extremely impressive aspect of Peruvian culture is food. I fell in love with ceviche from the first bite. For those who are unacquiainted with ceviche it is a raw fish, like in sushi, with some other ingredients like onion, garlic and others, depending from the plate, and limon juice. The peruvian cuisine is in general really tasty, delicious and diverse. It's a mix of various cultures which are connected with Peru. It is a mix of arabian cuisine because of the spanish conquest, who drew a lot from arabic countries. In Peru were also big migration of asians, mainly chinese and japanese, for what an evidence is the Chinatown neighbourhood. Except ceviche people eat here a lot of fish and seafood, which makes me really happy:) Obviously others dishes are also popular. Meals with meat are common, but they don't attract my attention, or maybe except the meat from alpaka, which tastes completely different than other meat. An import ant element of each culture is an alcohol. Pizco is a national liquour of Peru A strong alcohol because it has 42% of alcohol but it also has a little sweet taste. It is rather not drunk as vodka in shots, but with some ingredients. The most popular way to drink it is called Pizco Sour. To prepare it they use pizco(duuh)a lot of juice from limon, a little bit of sugar and an egg. All is mixed in a mixer. What we get is a smooth, delicious drink, strong but it depends from the propotions you do. The taste is acidulous, but I like those kind of drinks. When Peruvians don't drink Pizco, they drink wine, which also makes me happy. I don't have any negative feelings when it comes to food or drinks. Everything suits me here.There are even more positive things. People speak extremely different than Colombans, or especially barranquilleros. A little slower than „costenos”, but it happens that they speak really fast too. Even nonetheless I don't have any problems to understand. I am not sure if I understand them easier cause they speak slower and clearer, or because I got used to and learned a lot in spanish, and this is another thing that makes me really happy. Since I'm here I'm using spanish in 99% situations. The rest of the trainees is also talking in spanish on the similar level that I do and we are also talking mostly in spanish, even though all of us speak english probably better than spanish. Additionally we have 8 weeks in Chimbote ahead, where the classe will be conducted only in spanish. Ok, beautiful, you can think that it looks even too beautiful? Obviously there are some generally perceived negatives, which for me are not so problematic. A lot of people can complain about public transport. I admit,it is not easy. My host famly was worried when on the first day here I wanted to go to the city center on my own. It wasn't easy, but I got where I wanted and I made it back home without using a taxi. There are plenty of buses, of various sizes. Some of theme are like big vans modifide to look like bus, inside which the conductors are pushing you as they can. It's hard to learn the names, cause the bus is not always going there. The better way is to listen to the conductors screaming the direction while getting closer to the crossroad or bus stop. What is more on the bus stop when someone is getting in they are hurrying him, and they tell him to goas far to the back of the bus as it's possible. Sometimes it looks like some farm cart droving overm on which some farmer is throwing like a suckful of potatoes. However I don't have any negative experience and I always try to get on the bas in which I am able to stand up straight, and watching the conductors work is rather funny than offending. For sure it's easier for me than some others, because I already have some experiences with disorganized public transport from barranquilla. Comparing with Colombia there are things in favour of one side as well of the other side. The food is certainly better in peru. From Barranquilla I sometimes miss some standing on the corner guy selling fresh juice, or some snack. In Peru salsa is also popular, as I gues in whole latin America, but after yesterdays Salsa Night in one club, I can state that in Barranquilla they dance better, and in Bquilla everyone can dance salsa reallygood, here it's not so obligatory. There's a big weather difference and I miss sitting on the beach in the evening with some friends smoking shisha, but you cannot have everything:) Until 31 of july I will be here and then we're going to Chmbote. We will continue our spanish classes and organizational preparations to the project. Surely there will be some parties too, and a little bit of sightseeing. There will be also a trip to Ica, apparently a place worth seeing.
PHOTOS!!





No to pare zdjęć:
 Ciasto z brokuł / cake from broccoli

 muralek w Miraflores.

 Stoisko na miejscu międzynarodowego festivalu książek, spory namiot a w nim multum stoisk z książkami, jak widać nie tylko nowymi. Można poznać, że ludzie tu czytają, bo był straszny tłok! / One of the stand on the international day of books, big tent with plenty of stands with books, as you can see not only new ones.
 Widoki na Limę z góry, wiszaca mgła utrudnia dostrzeżenie rzeczy./ hanging over fog is making it harder to see some things.

 U podnóża góry dzielnica Rimac, niegdyś centrum Limy, obecnie znajduje się tu raczej biedota limy w słabej jakości domkach, przynajmniej czasem są kolorowe. Neighbour Rimac, once a center of Lima, nowadays it's rather a poor district in poor quality houses, but they are colourful at least.
 Stadion corridy, która parę razy w roku jest organizowana. / Corrida stadium where couple of times a year the event is organized.
 Mój host- Enrique, przesympatyczny gościu, bardzo miły i pomocny, oraz jego siostra Natalia, studentka architektury, dodatkowo maluje, w domu wisi parę jej bardzo ładnych obrazów./ My host, Enrique, very nice guy, helpful, enjoyable, and his sister Natalia, a student of architecture, additionally she's painting and she has some really good paintings in the house.
 Kot strzegący wejścia do budynku. Dodatkową różnicą w porównaniu z Barranquillą jest fakt, że nie widziałem tutaj jeszcze ani razu bezpańskiego psa, podobnie jak bezdomnego śpiącego na ulicy./ A cat guarding an entrence to some building, Another difference in comparison is the fact that I haven't seen here any homeless dog, or homeless bum sleeping on the street.
 mmmm ceviche! bez specjalnych dodatków, pycha! Ceviche without additional ingredients, delicious,
 Drugie ceviche, w sosie z żółtej papryki, w smaku lepsze! Second ceviche with a sauce of yellow pepper, even beter taste!
 Restauracja w której jadłem ceviche, a na ścianach zdjęcia z połowów ze zdobyczami./ Restaurant where I aate ceviche, on the walls photos with achievments from fishing.
 Ekipa wycieczki rowerowej plus przewodnik. Bike tour crew, plus the guide.
 To już Barranco!
 Biblioteka w Barrancu, przy głównym placu.
Jeden z widoków podczas wycieczki rowerowej. One of the views during bike trip.







Osławiony most miłości w Barranco, podobno jak przejdzień przez niego na wstrzymanym oddechu to spełni się twoje życzenie. / Famous Love Bridge in Barranco. apparently when you walk through it breath holded your wish will come true.

 Wiekowy kościół w Barranco.
 Kruk czyhający na błyskotki/raven watching for trinkets.

 Ekipa Chimbote (bez dwóch osób) na kampusie Unversidad de Lima. Nowoczesny uniwersytet, z ładnym parkiem pomiędzy budynkami./ On university campus, modern architecture with pretty parks between.


 Pedro. Koleszka również z projektu, jest z Brazylii i jest dobrym ziomeczkiem:) Dude from the project, Pedro is from Brasil, cool dude.
 Plac nazywa się Placem Miłości jak może rzeźba wskazywać. Square of love, as thesculpture can indicate.
 Przy tablicy opisującej drogę Vargasa Llosy do nagrody Nobla, przy placyku szachów./ Next to the bord showing the Mario Vargas Llosa way to get Nobel Prize. on the chess square.
 z centrum handlowym Larcomar za plecami.



 Bardziej popularna tutaj niż Coca Cola jest Inca Kola;)
 Wieża zegarowa na terenie uniwersytetu.


 Balkony przy budynkach okrążających plac główny czyli Plzaza de las Armas.
 Plaza de Las Armas.

 Plaza de Las Armas



 To wszystko budynki okrążające Plac Główny.


 Katedra przy Plaza De Las Armas.


 Tak się złożyło, że jak byłem na Placu to odbywała się jakaś parada związana ze świętem religijnym, której towarzyszyła muzyka.



 Obrazy z Museum Sztuki w Limie.Spora kolekcjabardzo interesujących obrazów Sabogala!