poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Dwie wycieczki- Huaraz i Ica

Sporo się działo, nie bardzo miałem czas aby coś napisać, ale teraz opisy dwóch wycieczek. Z tego weekendu do Huaraz, oraz z jednego z weekendów jeszcze w Limie do Ici.

Huaraz to ,a;pwmoczp położone miasto wysoko w górach. Jest to ponoć drugie po Cuzco najczęściej odwiedzane przez turystów miasto. Przybywają tu głównie ze względu na piękne, wysokie góry Andów południowych, znajduje się tu najwyższy szczyt tej części Andów czyli Huascarán Sur, któy ma wysokość 6 tysięcy i prawie 800 metrów. można odwiedzićl iczne szlaki trekingowe czy wspinaczkowe. Średnia wysokość na której położone jest miasto to ponad 3 tysiące metrów. Oddycha się ciężko, a każdy krok to jak 3 na normalnej wysokości. Miasto jest zadbane, a mieszka tu około 120 tysięcy ludzi.

Huaraz jest oddalone o około cztery godziny jazdy autobusem od Chimbote. Wyruszyliśmy o 18 i mniej więcej o 22 byliśmy na miejscu. Jakiś drink na sen i zbieranie sił na kolejny dzień. Musieliśmy wstać już o szóstej rano bo zaraz po szóstej wyruszał autobus w góry. Po trzech godzinach dojechaliśmy do punktu gdzie mieliśmy zacząć nasz marsz pod górę, do punktu docelowego, którym jest laguna w samych górach, na wysokości 4.500 metrów nad poziomem morza. Maszerowało się ciężko. Po doświadczeniach z Bogoty, która też leży wysoko, wiedziałem, że muszę się zabezpieczyć na wszelkie możliwe sposoby. Rano w autobusie wziąłem tabletkę na Soroche (potoczna nazwa choroby wysokościowej) Wypiłem dwie mate de coca, a jak zaczęliśmy marsz żułem liście koki. Mimo tych powziętych środków nie udało mi się uchronić od bólu głowy i osłabienia. a w drodze powrotnej brzuch też dawał znać, że chce zejść niżej. Marsz był wolny. Ścieżka w większości kamienista i lekko stroma, a widoki dookoła imponujące. Droga do laguny o nazwie 69 trwała cztery godziny. Wycieńczenie organizmu było znaczne, pocieszał nas przewodnik, że wracamy już z górki i będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Z własnego doświadczenia wiem, że schodzenie z góry wcale nie jest lekkie łąwe i przyjemne, a wykończone nogi proszą co rusz o przystanek. Ns dodatek pogoda nie sprzyjała, w drodzę padał deszcz, było chłodno, i nawet pojawiał się grad. Po drodzę można było spotkać wielu ludzi z różnych stron świata. Na samej lagunie spotkałem grupkę z Czech, wymieniliśmy po zdaniu w naszych językach z nadzieją, że się zrozumiemy, chyba jednak się trochę przeliczyliśmy i poza paroma słowami nie wszystko było jasne, ale to nic:)









ENGLISH

Alot of things were happening, I didn't really have time to write anything,so now there's a descriptions of two trips. One during the last weekend, and the other from a weekend trip during the two weeks in Lima. The first trip was to Huaraz, the second to Ica.
Huaraz is a city placed high in the Andes, they say it's the second most frequently visited by tourists place after Cuzco. Tourist are coming here to explore the beautiful mountains of Southern Andes. There's a second highest pike in this part of Andes Huascaran Sur, which has 6,800 metres. You can visit a lot of treking, hiking and climbing paths. The everage high on which Huaraz is placed is over 3.000 metres. The breathing here is quite difficult and each step equals three steps in a normal altitude. The city is tidy and nice. Around 120.000 people lives here. It takes 4 hours to get from Chimbote to Huaraz. We started our bus trip at 6.p.m. And we were in Huaraz at 10.p.m. Some leisure walk around Huaraz, drink in Plaza de Las Armas, and we went to bed to accumulate energy for a next day. We had to get up at 6.a.m. Because the bus which were suppoused to take us on a mountain trip was leaving just after 6. After three hours in a bus we got to the place where we had to start hour hard mountain walk in the direction of most interesting destination, which was Laguna 69. A walk to Laguna took 4 hours of exhausting walk. Unfortunately the weather wasn't too humble. It was raining, even snowing a little. On the round one could meet a lot of foreign tourists. The trip was for sure worth the effort. When we came down the mountain to get back to Huaraz I felt completely exhausted. My head was about to explode, my stomach was giving mixed signals, and I will better not write about my legs. The other feeling was the satisfection of making it. The great respect to the powerful nature, and huge admiration to amazing, impresive views.



Przerwa na śniadanie po drodze w góry./ Breakfast on our way to the mountains.


 Obowiązkowe zdjęcia przy mijanej lagunie.











 Zwierzęta są wszędzie, krowa w górach./ Animals are everywhere, a cow in the mountains.


 Pan Byk nie chciał być gorszy od krowy i jest wyżej./ A bull couldn't be worse, he's higher.




 Punkt docelowy - Laguna 69.



 Ulica na której był nasz hostel, wejście po tych schodach przy tym powietrzu powodowało zadyszkę. / Getting up on these stairs with there air was causing a pant.


 Plaza de las Armas w Huaraz.

 Witraże w kościele na mszy w Huaraz.

 W każdą niedzielę na jednej z ulic Huaraz restauracje wystawiają stoliki na ulicę, coniektórzy gotują również na ulicy./ Every sunday on one of the streets in Huaraz the restaurants are taking out the tables to the street, some are cooking on the street too.


 Cuy, czyli Świnka Morska. Typowe w Peru jedzenie. Musiałem spróbować. Mięsa raczej mało, skóra gumiasta, smakuje trochę jak kurczak:) Niektórzy się oburzają "jak można jeść świnki morskie, ale dle mnie nie jest to raczej problemem, w końcu kurczak, czy świnka też mogą być przyjacielem człowieka./ Cuy, which is a Guinea Pig. Typical food in Peru, I had to try it. There's not a lot of meat there and the skin is a bit rubber like, but the meat tastes a little like chicken. Some can be resentful about eating a home mascot, but for me that's not a problem. Chicken or pig can also be a human's friend.

 Chicha, w każej restauracji podawana do posiłków, sok z czarnej kukurydzy, smaczny./ Chicha, served in every restaurant as a drink to meals. Juice from black corn, tasty.
 Kocur pcha się pod dach.
 Lokales obryzający końsci świńki morskiej.

 Świnia,









Ica to miasto do którego zrobiliśmy wycieczkę podczas jednego z weekendów w Limie. Oddalone od Limy o 5 godzin autobusem. Liczba mieszkańców zbliżona do Bydgoszczy. Miasto raczej niezbyt widowiskowe, choć odwiedza je sporo turystów ze względu na znajdujące się dookoła wielkie wydmy piaskowe. Ica jest położona na pustyni, ale ziemia i pogoda w tym regionie sprzyja do hodowania winorośli i z tego względu jest to centrum winiarskie Peru. Produkuje się tutaj również narodowy alkohol Peru czyli Pizco, gdyż Pizco robione jest również z owoców winorośli./ Ica is the city that we visited during one weekend in Lima. It takes 5 hours in a bus to get there from Lima. There's not a lot to see in the city, however, there are also a lot of tourists there because the big sand hills around the city. Ica is located in the dessert, but the land and the weather is good for grape cultivating\ and because of that in this region there's plenty of wineries. National strong alcohol - Pizco is also produced from grapes.




 Jedna z wielu winiarni"Tacama" Oprócz zwiedzania całej wytwórni mieliśmy również degustację różnych win /i pizco. / One of the biggest vineries in Peru. Beside sighseeing in the vinery we could also try some wines and pizcos.










 Po zwiedzeniu winiarni w Tacamie przemieściliśmy się do innego miejsca w winiarniami gdzie jeden z producentów prezentował nam wina i tłumaczył ca ly proces produkcyjny oraz prezentował specjalistycznie jak powinno się pić wino, żeby najlepiej wyczuć składniki i głęboki smak./ After visiting the winery in Tacama we went to other winery where one of the producers presented some of the wines, what is more he explained the whole proces of production and described the best way of drinking wine to distinguish all the ingredients and the deep taste.


 Wydmy w Ice,na których organizowane są wycieczki w samochodach niczym z "Madmaxa". Niezła frajda gdy podjeżdża się pod górę i z impretem zjeżdża w dół, a potem na jednej z gór mieliśmy przystanek i dostaliśmy deski do zjeżdżania. Niestety nie było poślizgu, bo piasek był trochę za mokry.
 Laguna pod wydmami.



Co więcej? Dalej trwają przygotowania do projektu, który się przesunął o tydzień. Scieram się z ciągłym grupowym przebywaniem i działaniem. Nie jestem przyzwyczajony do robienia wszystkiego razem z kilkoma osobami i często mnie to męczy, ale chyba jest lepiej niż na samym początku i jakoś to będzie, to na tyle. Pozdrawiam!
To na tyle.

2 komentarze:

  1. Zdjęcie solo w swetrze, wyglądasz jakbyś za chwilę miał iść grać w golfa:)
    A góry, czuć potęgę natury.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia zapierają dech w piersiach! No i fantastycznie że spróbowałeś świnki morskiej :)

    OdpowiedzUsuń