sobota, 20 kwietnia 2013

Bienvenido a Colombia!

No to tak, przygoda rozpoczyna sie z wykopem. Po zacnym pozegnaniu z Polska w Krakowie nastapil sygnal do startu. Na lotnisku w Krakowie wszystko poszlo sprawnie a lot do Frankfurtu byl krotki. Nastpenie mialem troche czasu oczekiwania na lot z Frankfurtu do Santo Domingo. Lotnisko we Frankfurcie jest przeogromne, moja orientacja w terenie nie byla tym ukontentowana, ale dobrze ze sa te wszystkie tabliczki i kierunkowskazy wiec nie bylo zadanego problemu, tymbardziej, ze mialem sporo czasu. Po dwoch godzinach oczekiwania juz w samolocie, przez glosniczki kapitan poinformowal, ze wystapil problem techniczny i nie mozemy poleciec jak planowano. Wszyscy ludzie z samolotu musieli zostal przetransportowani do hotelow, nie moglem juz sluchac tego niemieckiego sprechania. Straszny jezyk, brzydki, niemelodyjny, okropnie mi sie nie podoba. firma lotnicza pokrywala rzecz jasna wszystkie koszty. Nastepnego dnia po smacznym hotelowym szwedzkim stole wybralismy sie ponownie na lotnisko, gdzie innym samolotem mial odbyc sie lot do Santo Domingo. Tym razem wszystko poszlo jak nalezy i po 10 godzinach w samolocie wyladawalismy w Santo Domingo. Podroz nie byla taka zla, puszczali nawet niezle filmy, m.in. Life of Pi, i czasem nawet jakies stare kreskowki, Kaczora Donalda, czy Myszke Micky;) W Santo Domingo bylo tylko miedzyladowanie i od razu lecielismy dalej do Panamy. W Panamie tez poszlo sprawnie. Po wyjsciu z samolotu czekali na nas ludzie z informacjami na temat naszych dalszych lotow. Wreczyli bilety i na szczescie nie musialem dlugo czekac bo jedynie jakies dwie godziny. Lot trwal jedynie godzine i pietnascie minut. Po przybyciu do Barranquilli, zdobyciu wizy skierowalem sie po bagaz. Niestety ku memu zdziwnieniu nie bylo go tam... Zglosilem to do odpowiedniej pani obslugujacej tego typu sprawy, sporzadzila formalne zgloszenie i powiedziala ze mozliwe, ze ten bagaz gdzies sie zapodzial ale ze mozliwe ze przyleci z ktoryms z kolejnych samolotow do Barranquilli. Zawsze cos. Potem juz bylo lepiej. na lotnisku goraco przywitaly mnie cztery dziewczyny i od razu pomogly mi nie martwic sie o bagaz. Prosto z lotniska pojechalismy na impreze z basenem. Przyznam ze bylo sympatycznie. Sporo ludzi, wiekszosc z roznych krajow swiata(niemcy, amerykanie itd. ) Poznalem sporo osob i najwieksze wrazenie sprawia otwartosc Kolumbijczykow. Sa bardzo pomocni, mili i wyluzowani. Musialem oczywiscie za namowa kolezanek sprobowac ich typowego alkoholu argiente, czy jakos tak, calkiem dobry. Po imprezie trafilem do miejsca w ktorym mam mieszkac przez caly pobyt. Mieszkam u Jessici, dziewczyny, ktora mieszka tu z mama. Rano mamacita przygotowala mi klasyczne dla polakow sniadanie, czyli jajecznice z kielbaska;) Byla tez oczywiscie kawa jednak tutaj pija zupelnie inaczej kawe niz nam sie wydaje. Jest to kawa z duza iloscia mleka i dosyc slodka, podobno nawet dzieci pija tu kawe, smakuje bardziej jak Inka czy jakas inna kawa zbozowa niz typowa kawa. Nastepnie z Jessico poszlismy na spacer, super dziewczyna bardzo mila, trzeba przyznac tez ze calkiem ladna,) Od razu spacerujac po okolicy mozna poczuc kolumbijski klimat. Czuc zapachy z przygotowywanych potraw w domostwach, a wszedzie w tle leci typowa latynoska muzyka. Mozna tylko rzec que illusion!!!;) Bylismy tez w sklepie,ceny sa rozne ciezko powiedziec czy taniej czy drozej niz u nas, zalezy co. Teraz wlasnie czekamy na obiad przygotowywany przez mame Jessici, jestem ciekaw co to bedzie,Martwie sie troche o ten bagaz bo jednak poza tym co mam na sobie nie mam nic, choc podobno jesli nie znajda bagazu beda musieli mi dac pieniadze na zakupienie nowych, ale wole swoje;) Nauka hiszpanskiego trwa. To co juz sie nauczylem przed przyjazdem wystarcza zeby w podstawowych sprawach sie dogadac i lykam dalej nowe slowka i wyrazenia. Dzisiaj jeszzcze szykuje sie kolejna fiesta, gdzies w miescie w jakims klubie. Wiem ze jestem tu na razie chwile, ale jest pieknie. Wspanialy klimat, bardzo goraco, ale prawie wszedzie jest klimatyzacja, Poza nauka hiszpanskiego licze na to ze naucze sie tanczyc salse, bo ponoc wszyscy tancza tutaj salse. Ludzie robia niesamowicie pozytywne wrazenie. Jak bede mial jak
zgrac jakies zdjecia to umieszcze a poki co taki tylko opisik podrozy niestety nie bez problemow... pozdrosss

4 komentarze:

  1. No bajka Adaś. Mam nadzieję, że bagaż się znajdzie i będziesz na bieżąco informował co u Ciebie! I smacznego obiadu! (koniecznie napisz co jadłeś i jak dobre to bierz przepisy ;) )

    OdpowiedzUsuń
  2. z wykopem ale też kopem energii ta notka.

    OdpowiedzUsuń